Jesteśmy przebodźcowani?
Dzisiejszy świat przesycony jest ilością bodźców jakie docierają do mózgu. Z badań naukowców wynika, że nasi dziadkowie, czyli dzieci urodzone w latach 20., 30. XX wieku, odbierały ze świata zewnętrznego przez całe swoje życie mniej bodźców, niż dzisiejsi nastolatkowie w ciągu tygodnia. Obecni 30-40 latkowie, czyli dzisiejsi rodzice, żyją w zastraszającym tempie. Zapominają o chwili dla siebie, relaksie i wspólnym spędzaniu czasu. Dzieci uczą się obserwując zachowania najbliższych. Nie obcy jest nam dziś widok trzylatków trzymających w rękach smartfony. Dziś ośmiolatkowie surfują po sieci sprawniej niż ich dziadkowie. Tempo życia, wszechobecna elektronika, głośne place zabaw i grająco-piszczące zabawki to wiele źródeł bodźcowania dziecięcych umysłów.
Mózg ludzki w czasach archaicznych miał do czynienia z bodźcem uaktywniającym kortyzol, czyli hormon stresu, tylko w stanach zagrożenia życia. Dziś kortyzol, który z natury nie jest dobrym hormonem dla naszego organizmu, uaktywnia się nawet w sytuacjach z pozoru niegroźnych, np. w momencie, gdy dziecko ogląda bajkę. Aby dziecko było zdrowe i zrównoważone w swoich zachowaniach, czyli powszechnie uważane za grzeczne, jego mózg powinien eliminować bodźce oraz idące za nimi wybuchy kortyzolu. Im młodszy organizm, tym trudniej świadomie wpływać na jego gospodarkę hormonalną oraz jednoznacznie określić idealny sposób na wyciszenie. To właśnie z powodu „przebodźcowania” umysłu dzieci mogą mieć problemy ze spokojnym snem czy radosną zabawą. Im więcej bodźców w ciągu dnia, tym trudniej o wieczorne wyciszenie, uwagę i koncentrację na powierzonym zadaniu czy zabawie.
Dlatego odpowiedź na pytanie „Czy dzieciom są potrzebne zajęcia dodatkowe?” jest tak trudna. W mojej opinii nie da się na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Z jednej strony mamy na uwadze rozwój dzieci, a z drugiej strony warto zadać sobie pytanie, czy ilość dostarczanych codziennie bodźców nie przeciąży dziecka i nie spowoduje więcej krzywdy niż pożytku.
Jeśli mówimy o dzieciach w wieku przedszkolnym, w mojej opinii najmłodsza grupa trzylatków powinna być absolutnie wykluczona z zajęć dodatkowych. Ilość bodźców jakie docierają do mózgu trzylatka zdecydowanie przewyższa możliwości adaptacyjne młodego organizmu. Mówiąc wprost, dziecko nie potrafi sobie poradzić z ilością dostarczanych emocji, wrażeń i informacji, co skutkuje obniżoną odpornością, lękami, problemami ze skupieniem i snem. Dzieciom wystarczą w zupełności emocje związane z grupą, przedszkolem, nowym rozkładem zajęć. Nie bez znaczenia są również uczucia związane z rozstaniem z rodzicami, zwłaszcza jeśli dziecko dotychczas było w domu pod czujnym okiem opiekuna.
Zanim się zdecydujemy na zajęcia dodatkowe
Jeśli weźmiemy pod uwagę starszych przedszkolaków, warto zadać sobie kilka pytań:
- Jak dziecko na co dzień radzi sobie z rozstaniem z rodzicami? Jeśli pożegnania są trudne, prawdopodobnie wynika to z głębokiej więzi emocjonalnej pomiędzy rodzicami a dzieckiem lub ze zbyt małej ilości wspólnie spędzanego czasu. Dziecko tęskni. A rozstanie uwalnia kortyzol w organizmie dziecka, czyli mówiąc wprost – powoduje stres. Podejmując decyzję o zajęciach dodatkowych, zastanów się czy są one niezbędne. W mojej ocenie – nie.
- W jaki sposób dziecko funkcjonuje w grupie? Jest radosne czy trzyma się na uboczu? Jeśli nie potrafi nawiązać kontaktu z dziećmi, izoluje się – najprawdopodobniej nie zaakceptuje również siebie w nowym otoczeniu w trakcie zajęć dodatkowych. Być może potrzebuje więcej czasu na adaptację? Być może warto rozważyć przesunięcie zajęć dodatkowych w czasie, np. do przyszłego roku?
- Ile dodatkowych „atrakcji” zapewnia dzieciom przedszkole? Czy są organizowane wycieczki poza teren przedszkola? Czy dzieci jeżdżą do kina, teatru? Jeśli tak, i takich atrakcji jest dużo oraz odbywają się często, podejmując decyzję o zajęciach dodatkowych, warto zastanowić się, czy są one potrzebne w życiu młodego człowieka. Czy przedszkole nie zapewnia już wystarczającej ilości rozrywek, a co za tym idzie, bodźców do efektywnego rozwoju naszego malucha? Pamiętaj: „Co za dużo, to niezdrowo”.
- Jak funkcjonuje przedszkole na co dzień? Dziś mnóstwo jest przedszkoli, które w swojej ofercie posiadają naukę języka obcego, rytmikę, robotykę lub piłkę nożną. Jeśli placówka Twojego dziecka dostarcza takich atrakcji – odpuść inne zajęcia.
Pamiętaj, że podstawowym narzędziem rozwoju w wieku przedszkolnym jest swobodna zabawa. To właśnie dzięki zabawie dziecko rozwija się najefektywniej, ponieważ ma możliwość samodzielnego dostosowania bodźców i zadań rozwojowych do potrzeb własnego organizmu.
Pamiętajmy, że żadne zajęcia dodatkowe nie zastąpią dziecku czasu spędzonego z rodzicami. Godzina spędzona z mamą w kuchni przy obieraniu warzyw czy pieczeniu ciasta, lub z tatą w garażu, spędzona na wkręcaniu śrubek lub stukaniu młotkiem to bezcenny czas. Bezcenny nie tylko dla dziecka, ale i dla rodzica. To wtedy właśnie powstają najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa. I co najważniejsze, buduje się cenna na całe życie relacja rodzic – dziecko. A przy okazji czas spędzony z rodzicami rozwija malucha najlepiej.
Na co postawić?
Jeśli jednak Twoja potrzeba zapisania dziecka na zajęcia dodatkowe jest tak silna, że żadne argumenty Cię nie zniechęcą, zapisz dziecko na basen. Jest to jedna z niewielu opcji, która działa odprężająco, stymuluje ciało, a nie mózg (zakładając, że trzylatek nie będzie się uczył pływać stylami), i jest najbardziej pożądaną formą sportową w wieku przedszkolnym.
Jeśli zastanawiasz się nad zajęciami dodatkowymi dla dzieci chodzących do szkoły, muszę Cię zmartwić. Tu sprawa nieco się komplikuje. Z jednej strony masz zdanie Twojego dziecka. Jego pasje, zainteresowania. A z drugiej musisz mieć świadomość na jakim etapie rozwoju jest Twoje dziecko i jak bardzo Ty, jako rodzic, jesteś w stanie poświęcić swój czas i pieniądze. Jeśli podejmiesz decyzję, że Twój szkolniak będzie chodził na zajęcia dodatkowe, warto je uporządkować i wybrać z głową.
- Grupa 1 – zajęcia sportowe. Piłka nożna, siatkówka, szermierka, sztuki walki itd. Wszędzie tam, gdzie jest grupa dzieci, z którą można nawiązać relacje. To dobry wybór. Poza oczywistymi umiejętnościami wynikającymi z zajęć, dziecko uczy się przebywania w zespole, nawiązywania relacji, pokory, zdrowej rywalizacji i wielu innych aspektów interpersonalnych. Poza tym każdy sport spala kortyzol, czyli obniża poziom stresu odczuwanego przez organizm. Wybierz jedną dyscyplinę!
- Grupa 2 – basen. Spalamy kortyzol, podnosimy energię, uczymy umiejętności, która przyda się na całe życie, wpływamy na postawę ciała, dotleniamy organizm, wzmacniamy odporność itd. Basen – zdecydowanie tak. W każdym wieku.
- Grupa 3 – języki obce. Nauka języka obcego w szkole, to żadna nauka. Nasz system edukacji nie nauczy dziecka porozumiewać się w języku obcym, jeśli do szkolnej nauki nie dołożymy zajęć dodatkowych. Język obcy jest dziś warunkiem koniecznym w walce o lepszą przyszłość. Nie jeden język obcy. Niestety, dziś sam angielski nie wystarczy. Według najnowszych badań profesora Rafała Ohme, dobrym sposobem na efektywną naukę języków jest wprowadzanie co dwa lata do własnego systemu edukacji kolejnego języka obcego. Jeśli nasze dziecko w 2 klasie rozpocznie naukę angielskiego na dodatkowych zajęciach, to w 4 klasie możemy mu wprowadzić zajęcia z hiszpańskiego, a w 6 klasie z niemieckiego lub chińskiego. Według przewidywań futurologów i badań trendów na przyszłych rynkach pracy trzy języki obce to będzie podstawa do uzyskania dobrych warunków płacowych dla naszych dzieci.
- Grupa 4 – wszystkie pozostałe zajęcia, czyli szachy, pianino, robotyka itd. I tu wolne pole do decyzji dla dzieci i rodziców. Osobiście jestem zwolennikiem myśli, że im mniej zajęć z tej grupy, tym lepiej. Zdaj się proszę na zdrowy rozsądek i nie przekładaj „bycia wszędzie” ponad wspólnie spędzany czas. Pamiętaj, że przeładowany emocjami mózg działa wolniej, ma problemy z nauką i koncentracją. Pamiętaj, że dzieci są dziećmi i potrzebują czasu na zabawę i odpoczynek. Nie zabieraj im dzieciństwa posyłając je wszędzie. To Ty podejmujesz decyzję i jesteś odpowiedzialnym rodzicem, który bierze na siebie konsekwencje związane chociażby ze zdrowiem Twojego dziecka. Trzy/cztery zajęte popołudnia w tygodniu (wliczając weekend), to w mojej ocenie absolutne maksimum.
Podsumowując: przy młodszych dzieciach postaw na bliskość, relacje i budowanie więzi. Nawet jeśli Twoja baletnica czy piłkarz będą zmuszeni poczekać rok czy dwa na upragnione zajęcia, to wyjdzie im to tylko na dobre, a wypracowane wspólnie relacje przyniosą więcej pożytku niż jakiekolwiek zajęcia.
Przy starszych dzieciach wykaż się zdrowym rozsądkiem, daj popróbować dzieciom tego na co mają ochotę. Nie denerwuj się, że zmieniają zdanie i po trzech zajęciach zamiast koszykówki wybierają szermierkę. To nie jest brak szacunku do rodzica i jego pieniędzy. To naturalna potrzeba próbowania, wybierania i doświadczania nowych rzeczy w życiu. Czasami, aby odkryć w sobie pasję, trzeba spróbować wielu rzeczy.