Gunilla Bergström uczy zachwytu nad życiem - Albertowi stuknęła pięćdziesiątka! Wiwat!

Mój Przedszkolak poleca

Pierwsza książka o Alfonsie Åbergu ukazała się w Szwecji w 1972 roku. W Polsce dzieci poznały tego rezolutnego chłopca jako Alberta Albertsona dopiero czterdzieści lat później. Właśnie trafia do czytelników Albert mówi NIE, dwudziesty już tom serii wydawanej przez Zakamarki w tłumaczeniu Katarzyny Skalskiej.

Międzynarodowa popularność historii o szwedzkim chłopcu (przetłumaczona na 35 języków i wydana w ponad 10 mln egzemplarzy) stanowi fenomen kulturowy. Na podstawie tej serii powstały seriale filmowe, przedstawienia teatralne i aplikacje cyfrowe do zabaw z bohaterami. W Göteborgu można odwiedzić muzeum, w którym odtworzono przestrzenie i sprzęty wykreowane w książce.

Autorka i ilustratorka, Gunilla Bergström, została uhonorowana najwyższymi nagrodami za swoją twórczość. Gdzie leży źródło jej sukcesu i co z tego wynika dla czytelników?

Buduj całożyciowy zasób

Książki o Albercie można czytać według różnych kluczy: dobierając wiek bohatera (ma 4/5/6/7 lat) do etapu rozwojowego dziecka; szukając przygód związanych z określonymi sytuacjami życiowymi (np. urodziny, święta, przygotowanie do snu, wychodzenie do przedszkola, szkolna inicjacja); koncentrując się na temacie budowania relacji (z rówieśnikami, młodszymi i starszymi dziećmi oraz z dorosłymi); gromadząc kolekcję tekstów o trudnych emocjach (strachu, znudzeniu, złości, osamotnieniu).

Każdy z tytułów prowokuje do wejścia z dzieckiem w dialog oraz do stawiania pytań o świat jego doznań i doświadczeń. Każda książka podsuwa garść pomysłów na kreatywne zabawy i zróżnicowane aktywności (budowanie domku na drzewie, konstruowanie latających pojazdów, robienie kolejki liniowej, odczytywanie godzin na zegarze, organizowanie przyjęcia itp.).

Założyłam nieformalny fanklub dorosłych wielbicieli „albertów”. Naprzykrzam się pytaniami o ulubiony tom. Mój zachwyt nieodmiennie wzbudzają te części serii, które będą procentować w dorosłości, bo pokazują potęgę śmiechu, poczucia humoru, dystansu do siebie. Ale też ten tom, który uświadamia, że życie opiera się na paradoksach, bo prawdziwa odwaga polega na publicznym przyznaniu się do słabości (Czy jesteś tchórzem, Albercie?). Mam ogromny szacunek do autorki za śmiałość w mówieniu o dziecięcym ostracyzmie i symbolicznej przemocy (Albercie, ty złodzieju!), a jeszcze większy za mądrość, że przeciwwagą jest odzyskanie poczucia własnej wartości. Zachęcam do szukania własnego złotego Graala wśród 20 tomów serii.

Czytaj z dzieckiem obrazy

Tekst i obraz stanowią integralną całość w całej serii. Doradzam nie ignorować tej autorskiej koncepcji, bo jest głęboko przemyślana. I płynie z niej nie tylko przyjemność czytelnicza, ale też sporo pożytku edukacyjnego.

Wizerunki postaci są łatwe do zidentyfikowania. Bohaterowie mają swoje atrybuty (fajka taty, kolczyki cioci), charakterystyczne sylwetki i rozpoznawalne części garderoby (fartuch babci, brązowy sweter Alberta i jego taty). Co ciekawe, te uproszczone portrety cechuje bogactwo mimiki, która oddaje szeroki wachlarz emocji. Rozpoznawanie ekspresji strachu i zadowolenia, smutku i zdumienia, złości i radości, znudzenia i zaciekawienia – może być pierwszą lekcją empatii dla dziecka.

Przejrzyste w przekazie ilustracje nierzadko są kolażami. Obok szkicu znajdują się kolorowe rysunki, a tym towarzyszą fotografie urealniające miejsca zdarzeń (osiedlowe blokowisko; wystrój wnętrz) lub eksponujące kolekcję zabawek. Ten miks technik może być podpowiedzią dla plastycznej twórczości dziecka. Z kolei śledzenie wybranych detali w bogactwie szczegółów obecnych na niektórych rozkładówkach staje się okazją do ćwiczenia dziecięcej spostrzegawczości (np. szukanie szwedzkiej flagi w Urodzinach Alberta).

Autorka buduje różne zależności między medium werbalnym a wizualnym. Mamy tu do czynienia z typową ilustracyjnością, ale lektura nabiera rumieńców, kiedy obraz mówi więcej niż tekst, wzmacniając np. efekt komiczny (dziura w skarpecie taty, który potyka się w Wiąż, ile chcesz, Albercie; złowienie na wędkę cioci w Urodzinach Alberta) lub osłabiając słowny przekaz poprzez kontrast (np. Albert słyszy pochwałę swojej odwagi, siedząc ze spuszczonymi spodniami na toalecie w Czy jesteś tchórzem, Albercie?).

Autorka tworzy też warunki do rozwijania umiejętności narracji werbalnej. Rzucając tylko ogólny zarys sytuacji – „i robi się wielki rozgardiasz. Patrzcie tylko!” (Urodziny Alberta) – uruchamia motywację do samodzielnej opowieści dziecka o tym, co widzi.

Na jeszcze wyższym poziomie odbioru obrazy oswajają małych odbiorców ze sztuką czytania symboliki kolorów, obrazowych metafor (czarna chmura nad Albertem nazwanym złodziejem); rozróżniania tego, co wyobrażone, od tego, co realne (plastyczne zabiegi w pokazywaniu potworów w Opowiedz coś strasznego, Albercie, duchów w Kto straszy, Albercie?, niewidzialnych przyjaciół w Albert i tajemniczym Molganie); rozumienia ważności lub drugorzędności danego bohatera w określonym fragmencie fabuły (operowanie planami i kadrowaniem postaci).

Przygotowanie dzieci do funkcjonowania w świecie współczesnym – zdominowanym przez przekazy wizualne − wymaga swoistej alfabetyzacji wizualnej, czyli kształcenia od najmłodszych lat umiejętności czytania, rozumienia i interpretowania obrazu. Seria książek o Albercie świetnie może się temu przysłużyć.
 

Bądź wystarczająco dobry/-a

Gunilla Bergström ma nieocenione zasługi na polu „wychowania” dorosłych. W wielu częściach cyklu tata Alberta jest równoprawnym bohaterem, czasem tylko ustępuje miejsca cioci Feli (Urodziny Alberta) i babci (Sprytnie, Albercie). Autorka, patrząc z życzliwą pobłażliwością na tę galerię postaci, przemyca ukryty program formacyjny dla rodziców i dziecięcych opiekunów.

Po pierwsze, pokazuje, że samotne tacierzyństwo jest pełnowartościowym modelem rodziny. Po drugie, zdaje się mówić: nie licz popełnianych błędów wychowawczych (jest ich bez liku), lecz sumuj wzmocnienia, które możesz dziecku zaoferować. Warto zauważyć, że są one wpisane w niektóre tytuły: Nieźle to sobie wymyśliłeś, Albercie; Sprytnie, Albercie; Wiąż, ile chcesz, Albercie. Po trzecie, demitologizuje bezgraniczne rodzicielskie oddanie, odmalowując satyryczny portret umęczonego, a w konsekwencji bezużytecznego ojca (Dobranoc, Albercie Albertsonie). Niejako w kontrze do tego głosi pochwałę postawy zrelaksowanej – tata z nieodłączną gazetą. Po czwarte, podpowiada, że mądrość rodzicielska to niezasłanianie sobą świata. Ojciec pozwala synowi na nieskrępowaną zabawę (majsterkowanie jego narzędziami, wiązanie sznurków) jako dowód uznania dla dziecięcej inicjatywy i kreatywności, w przeciwieństwie do cioci Feli, która organizuje urodzinowe przyjęcie według swojego pomysłu, nie respektując potrzeb jubilata (Urodziny Alberta). Po piąte wreszcie, Gunilla Bergström chce nas ustrzec przed usztywnieniami i koleinami, w jakie wpadamy, włączając stereotypowe myślenie o roli dziecięcego opiekuna (np. wychowanie syna do męskości w Czy jesteś tchórzem, Albercie?; siłowe budowanie swojego autorytetu w Albert mówi NIE).

Autorka rozgrzesza nas jednocześnie ze śmieszności, omylności i słabości, o ile tylko potrafimy: pielęgnować w sobie wewnętrzne dziecko, włączając się do zabaw, okazywać szacunek wobec dziecięcych trosk i szczodrze obdarzać dzieci czułością.

 

Książki o Albercie Albertsonie w tłumaczeniu Katarzyny Skalskiej ukazują od 2012 roku w Wydawnictwie Zakamarki: www.zakamarki.pl.

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI