Prace domowe już w przedszkolu?

Nowa moda czy ambicja przedszkoli?

Razem z przedszkolakiem

W ostatnich tygodniach bardzo głośno zrobiło się o pracach domowych, a dokładniej o ich ilościach. Paradoksem jest, że prace domowe zadawane są nie tylko w szkołach, ale nawet w przedszkolach.

Rodzice na forach internetowych i w listach do Rzecznika Praw Dziec­ka umieszczają kolejne wpisy rozpaczy dotyczące godzin spędzonych z dziećmi nad odrabianiem prac domowych. Wielokrotnie wybrzmiewa: To szkoła, a nie dom jest miejscem do nauczania i utrwalenia wiadomości zdobytych podczas zajęć lekcyjnych (…), dom powinien być miejscem wypoczynku po wykonanej przez dziecko „pracy” w szkole (…), praca domowa powinna być zachętą do zdobywania przez dziecko dodatkowej wiedzy. To tylko wybrane głosy rodziców, które stanowczo mówią „nie” pracom domowym. 
Analizując aktualne przepisy prawa oświatowego nie znajdziemy nic o zadaniach domowych, a już tym bardziej o ich ocenianiu. Zdaniem Ministerstwa Edukacji Narodowej to szkoła/przedszkole powinno w statucie uregulować temat prac domowych, a sam Marek Michalak jeszcze za czasów urzędowania jako Rzecznik Praw Dziecka głosił, że dopuszczanie do nadmiernego obciążania dzieci pracami domowymi narusza przepis art. 31. Konwencji o prawach dziecka, zgodnie z którą młodzi ludzie mają prawo do wypoczynku i czasu wolnego, do uczestniczenia w zabawach i zajęciach rekreacyjnych stosownych do ich wieku.
Niewątpliwie wśród zwolenników zadań domowych usłyszymy wiele zalet tego typu zdobywania wiedzy, a w śród nich: możliwość utrwalania przerabianego materiału, możliwość pogłębiania wiedzy poprzez dostęp do dodatkowych źródeł, biblioteki oraz internetu, możliwość pracy we własnym tempie i przygotowania się do kolejnych lekcji, rozwijanie samodyscypliny i samodzielności. 

Co zatem piszą rodzice:
Córka ma 5 lat i w tym roku zaczęła przynosić prace domowe. Ale tylko w piątki. Są to różne szlaczki albo cyferki. Do tego jakieś zadanie typu znajdź różnice, ile sylab jest w wyrazach. Uważam, że jest to dobre, przygotowuje dziecko do szkoły.
Moja córeczka chodzi do zerówki. Pani daje im tylko na weekend 2 kartki, a tak to nie ma. Pisze po śladach literki lub dzieli wyrazy na sylaby i szlaczki.
Wielu rodziców uważa, że w przedszkolu dzieci powinny się przygotować do tego, jak będzie w szkole. Są zdania, że im wcześniej się nauczą, tym lepiej; że dzieci muszą wiedzieć, czym jest czas na zabawę i na obowiązki. Tylko czy to powód, dla którego dzieci przynoszą po kilka stron ćwiczeń do wykonania w domu? Pewnie są dzieci, którym taka forma ćwiczenia motoryki małej będzie się podobać. Większość jednak taką formę treningu uważa za nudną. Doskonale wiemy, że rozwijanie tych umiejętności można wykonywać w zupełnie inny sposób, bez prac pisemnych. Wiele metod wymaga jedynie pozwolenia dzieciom na swobodne zabawy. Weźmy choćby malowanie. Już w samym malowaniu możemy szaleć kreatywnością i rozwijać motorykę pędzlami, wacikami, kwiatami, gąbkami, gałązkami. Możemy rysować, nawlekać, szyć, kleić, lepić z plasteliny, rysować ­pisakiem. ­Istnieją zatem setki form na to, by rozwijać motorykę małą, i to nie koniecznie przy użyciu długopisu i kartki. Przecież nie chodzi o nic innego, jak o zbudowanie u dziecka umiejętności – by rączka potrafiła zrobić to, co pomyśli główka, a do zbudowania świadomości, jak działają nasze ręce wcale nie potrzebujemy szlaczków zadanych do domu. 
Dwie, trzy strony szlaczków raz w tygodniu, co to jest. To żadna praca domowa – nawet słabszym dzieciom nie zajmie to więcej niż pół godziny, często takie opinie słychać wśród rodziców i przeczytać je można na forach internetowych poświęconych pracom domowym przedszkolaków – tak, takie fora istnieją i nie brakuje tam zagorzałych dyskusji. Należy się wówczas zastanowić czy aby na pewno dzieci w wieku przedszkolnym powinny godzinami ślęczeć nad szlaczkami i innymi zadaniami? Czy czas na mierzenie się z rutyną szkolną jeszcze przyjdzie? Czy przedszkole to nie miejsce na naukę przez zabawę? Wiek przedszkolny to najlepszy czas, by poprzez zabawę, najlepiej tę swobodną, codzienną, spontaniczną, zdobywać nowe umiejętności. Nie zapominajmy, że dziecko w wieku czterech czy pięciu lat nie musi jeszcze umieć czytać lub pisać, że to nie jest najistotniejsze. Pozwólmy dzieciom cieszyć się dzieciństwem, nie katujmy ich pracami domowymi. Pokażmy światu i całemu systemowi edukacji, że potrafimy kreatywnie, poprzez zabawę, nauczać nasze dzieci. Udowodnijmy, że świat nie będzie gorszy tylko dlatego, że w przedszkolach nie będzie zadawanych prac domowych. 

Ważne!

Nie zapominajmy, że dziecko w wieku czterech czy pięciu lat nie musi jeszcze umieć czytać lub pisać, że to nie jest najistotniejsze. Pozwólmy dzieciom cieszyć się dzieciństwem, nie katujmy ich pracami domowymi. Pokażmy światu i całemu systemowi edukacji, że potrafimy kreatywnie, poprzez zabawę, nauczać nasze dzieci.


Przyjrzyjmy się odrobinę podstawie programowej wychowania przedszkolnego. To ona wskazuje jego cel oraz zadania profilaktyczno-wychowawcze przedszkola. Jako jedna z niewielu jest dość szczegółowo opisana i wskazuje wyraźnie jakie osiągnięcia i umiejętności powinno mieć dziecko u progu szkoły. Żaden element podstawy nie wskazuje na umiejętność choćby czytania i pisania. Jest to zarezerwowane dla szkoły. Za to co rusz natrafiamy za zdania „przez zabawę”. Przedszkolak nie zna liter, a jedynie rozpoznaje te, którymi jest zainteresowany w trakcie zabawy. Przedszkolak nie potrafi czytać, a jedynie odczytuje krótkie wyrazy utworzone z poznanych liter w formie napisów drukowanych i to jedynie te, które dotyczą jego codziennej aktywności. W końcu przedszkole uczestniczy w procesie alfabetyzacji i przygotowuje do nauki czytania i pisania, a pobyt w przedszkolu jest czasem wypełnionym zabawą. Pojawia się więc kolejny wątek: Czy zadawanie prac domowych nie jest sposobem na realizację naszych ambicji i ambicji nauczycieli? Czy zadawanie i realizowanie treści ponadprogramowych nie jest sposobem na to, aby nasz potomek stał wśród tych, którzy mają już umiejętności, których tak naprawdę powinien uczyć się w szkole?
Spójrzmy na to z perspektywy dziecka. Ono nie nauczy się czytać w wieku trzech, czterech lat, bo nie ma wykształconych cech biologicznych, które rozwinięte umożliwiają to w późniejszym wieku. Małe dziecko nie wysłuchuje głosek, nie wysłuchuje sylab. W końcu nie do końca poprawnie mówi, nie wspominając już o konstruowaniu zdań i wypowiedzi. Każdy wiek ma swoje prawa, a dziecko ma prawo do poznawania świata jak najbardziej empirycznie. W końcu nauczyciel nie realizuje podręcznika czy ćwiczeń, a podstawę programową.
W tym momencie pojawia się jeszcze jedna kwestia. Ocena wykonanego, lub nie, zadania domowego. Przepisy prawa nie definiują pojęcia zadania domowego, w tym samym zakresie nie można zatem oceniać dziecka. Jak je ocenić skoro ono rzeczywiście czasem nie ma możliwości wykonania zadania? Nauczyciele oddziałów przedszkolnych często stosują tablice motywacyjne, na których oceniają postępy dziecka w ­­­­­­­­­­­­­­­­grupie rówieśniczej. Co z dziećmi, które nie zrobią lub nie potrafią wykonać zadania? Są skazane na porażkę. Tablica motywacyjna z zasady ma oceniać pozytywne. Kolorowe buźki, znaczki, emotikony z założenia nie mają pokazy­wać niepowodzeń, któ­re bardziej utrwalają się w pamięci niż odnoszo­ne sukcesy. Taka sytuac­ja sprawia, że tak na­prawdę nauczyciel przed­­szkolny po cichutku, przy odbieraniu dziecka, zwra­ca uwagę opiekunom, że dziecko nie wykona­ło zadania, a opraw­cą zmuszającym do wykonania zadania domowego staje się rodzic, który nie chce być postawiony do kąta.
I chyba już ostatnia kwestia. Jaki jest główny cel wychowania przedszkolnego? Zachęcenie do zdobywania wiedzy na kolejnych etapach edukacji. Czy prace domowe mobilizują dziecko do ­zdobywania wiedzy, czy tylko zniechęcają do nauki i rodzą obawy przed szkołą? Zapewne część dzieci uwielbia siedzenie nad szlaczkami w domu, w innych jednak konieczność poświęcania jazdy na rowerze czy zabawy z psem na poczet wykonania pisemnej pracy domowej sieje ziarno obawy przed szkołą, która już nie jest tak kolorowa jak przedszkole. Obawa przeradza się w lęk i niepokój, a ten rodzi stres, i zamiast pobudzać do rozwoju powoduje blokadę oraz niechęć do kolejnego, jakże ważnego etapu życia młodego człowieka. Pamiętajmy, że tym młodym człowiekiem jest ktoś nam najdroższy. Sami musimy zadać zatem pytanie nie o to, czy można, ale czy warto? Czy zadawanie prac domowych przynosi więcej szkód czy korzyści? 
 

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI