„Umysł Dziecka” Marii Montessori – przeczytaj fragment!

Dla rodzica

„Umysł dziecka” to jedna z najważniejszych prac Marii Montessori, a jej spostrzeżenia i rady są ciągle aktualne. Poniżej prezentujemy fragment książki.

WYCHOWANIE DO ŻYCIA
Szkoła i życie społeczne

Trzeba od razu na początku powiedzieć sobie, co rozumiemy przez „wychowanie do życia” odbywające się od urodzenia, a także zagłębić się w szczegóły tego zagadnienia. Niedawno Gandhi jako przywódca pewnego ludu powiedział o konieczności nie tylko rozszerzenia edukacji na całe życie, lecz także o uczynieniu „obrony życia” centrum edukacji. Po raz pierwszy podobne stwierdzenie padło z ust politycznego i duchowego lidera. Nauka zaś nie tylko od dawna wskazywała na taką konieczność, lecz od początku naszego stulecia wykazywała także, że zamysł rozciągnięcia edukacji na całe życie ma szansę być pomyślnie zrealizowany. Mimo to koncepcja owa jak dotąd nie znalazła się w polu zainteresowania ministerstwa edukacji w żadnym kraju.

Dzisiejsza edukacja korzysta z rozmaitych metod i stawia sobie cele społeczne, jednak nie można powiedzieć, by brała pod uwagę życie samo w sobie.

Żaden spośród oficjalnych systemów edukacji w różnych krajach nie stawia sobie za cel wspomagania jednostki od jej narodzin i ochrony jej rozwoju. Edukacja w takim kształcie, w jakim funkcjonuje dzisiaj, ignoruje całkowicie życie biologiczne i społeczne. Ktokolwiek znajdzie się w świecie edukacji, zostaje odseparowany od społeczeństwa. Studenci są zmuszeni przestrzegać zasad obowiązujących w instytucie, w którym pobierają nauki i dostosować się do programów zalecanych przez ministerstwo oświaty. Śmiało można powiedzieć, że jeszcze bardzo niedawno warunków społecznych i fizycznych studentów nie traktowano jako ewentualnego przedmiotu zainteresowania szkoły, a co za tym idzie, nie brano ich w ogóle pod uwagę. I tak student niedożywiony albo mający wadę wzroku lub niedosłyszący, które to cechy zmniejszały jego zdolność uczenia się, był po prostu niżej klasyfikowany. Z biegiem czasu wady fizyczne zaczęły być brane pod uwagę, ale jedynie pod względem zdrowia fizycznego.
Do dziś nikt nie zastanawia się nad tym, że umysł studenta może być zagrożony lub ucierpieć przez wadliwe i niedostosowane metody nauczania. Przedstawiciele kierunku Nowa Edukacja, którym interesował się Claparède, zajmowali się głównie liczbą przedmiotów, które przewidywał program, i dążyli do jej ograniczenia w celu uniknięcia zmęczenia umysłowego uczniów. Nie zastanawiali się natomiast nad sposobami, dzięki którym uczniowie mogliby wzbogacać swą wiedzę bez zmęczenia. W większości państwowych szkół liczy się jedynie realizacja programu. Jeśli młodzieńczy umysł zafascynują problemy niedostatków społecznych albo sprawy związane z polityką, budząc potrzebę poszukiwania prawdy, usłyszymy, że młody człowiek nie powinien się zajmować polityką, lecz całkowicie poświęcić się nauce, dopóki nie skończy studiów. Dlatego zdarza się, że inteligencja opuszczającego uczelnię absolwenta jest tak ograniczona, że nie jest on w stanie zidentyfikować i ocenić problemów swojej epoki.

Mechanizmy rządzące szkolnictwem są tak wyobcowane ze współczesnego życia społecznego, jak owego życia problemy są dalekie od sfery edukacji. Edukacja wydaje się wyspą, na której oderwane od świata jednostki przygotowują się do życia, w którym są całkiem obcymi istotami. Może się na przykład zdarzyć, że student zachoruje na gruźlicę i umrze. Czy to nie smutne, że uniwersytet, uczelnia, w której żył, nie wiedziała nic o jego chorobie, a potem nagle przysyła oficjalnego przedstawiciela na jego pogrzeb? Bywają osoby wyjątkowo nerwowe, których przyjście na świat jest zbędne dla nich samych, a rodzinie i przyjaciołom sprawia ból. Od władz szkolnych nie oczekuje się jednak, by interesowały się poszczególnymi przypadkami psychologicznymi. Zresztą ich obojętność jest całkowicie usprawiedliwiona przepisami, które nakazują szkole zajmowanie się wyłącznie nauczaniem i egzaminowaniem. Ci, którzy zdadzą, otrzymają dyplom lub stopień naukowy. Oto, co jest celem szkoły w naszych czasach. Badacze problemów społecznych alarmują, że absolwenci szkół i uczelni nie są przygotowani do życia, co więcej, w większości przypadków ich potencjał zostaje ograniczony. Statystyki pokazują zatrważający przyrost liczby jednostek z problemami psychicznymi, przestępców i osób „dziwnych”.

Socjologowie domagają się od szkół zaradzenia temu złu; tymczasem szkoła jest odrębnym światem, zamkniętym na problemy społeczne. Nie oczekuje się od niej, by je znała i by się nimi zajmowała. Jest instytucją społeczną o zbyt długiej tradycji, aby można było obalić rządzące nią zasady na drodze urzędowej. Jedynie zewnętrzna siła mogłaby je zmienić, odnowić i znaleźć lekarstwo na niedomagania edukacji na wszystkich poziomach, podobnie jak i na te, z którymi borykają się, niestety, osoby chodzące do szkoły.

Wiek przedszkolny

Co się dzieje z dzieckiem od urodzenia do szóstego, siódmego roku życia? Szkoła się nim nie interesuje, jako że jest ono jeszcze w wieku przedszkolnym, czyli niepodlegającym oficjalnemu nauczaniu. Cóż zresztą szkoła mogłaby dać niemowlętom? Nawet tam, gdzie tworzone są placówki dla dzieci w wielu przedszkolnym, rzadko podlegają one centralnym władzom oświatowym czy ministerstwu edukacji. Zazwyczaj pozostają w gestii gmin lub instytucji prywatnych, które na ogół stawiają sobie pragmatyczne, użyteczne cele. Ochrona życia psychicznego dzieci nie istnieje jako problem społeczny. Zresztą społeczeństwo jest zdania, że dziecko należy do rodziny, a nie do państwa.

Przypisanie nowego znaczenia pierwszym latom życia człowieka nie pociągnęło za sobą nowych sposobów działania. Myślenie o rodzinie uległo jedynie takiej zmianie, że obecnie uznaje się konieczność edukowania matek. Tymczasem rodzina nie jest przecież częścią szkoły, lecz społeczeństwa. Skutkiem tego osobowość czy też ochrona osobowości człowieka została rozczłonkowana: z jednej strony rodzina będąca częścią społeczeństwa, od którego jednak jest odizolowana i przez które jest zaniedbywana lub ignorowana, z drugiej szkoła, także odseparowana od społeczeństwa, i wreszcie uczelnia. Nie istnieje żadna jednolita koncepcja, ogólnospołeczna troska o życie, ale tylko jej oderwane fragmenty, wzajemnie nic o sobie niewiedzące i zajmujące się kolejno lub na zmianę szkołą, rodziną lub uczelnią pojmowaną jako szkoła dotycząca ostatniego etapu edukacji. Zresztą nowe dziedziny nauki, takie jak psychologia społeczna czy socjologia, które piętnują negatywne aspekty owej izolacji, same również pozostają odseparowane od szkoły. Tak więc nie istnieje prawdziwy system wspomagania rozwoju życia. Tak rozumiana koncepcja edukacji nie jest dla nauki, jak już wspominałam, niczym nowym, jednak w sferze społecznej nadal nie jest realizowana. I krok ten nasza cywilizacja będzie musiała wkrótce zrobić: droga została wytyczona, krytycy ujawnili obecne błędy, a inni wyjaśnili, w jaki sposób można im zaradzić na różnych etapach życia. Wszystko gotowe, czas przejść do budowania nowego systemu. Wkład nauki można porównać do ociosanych kamieni przeznaczonych do tej budowy, które czekają na kogoś, kto ich użyje, układając je w taki sposób, by powstał nowy gmach potrzebny naszej cywilizacji.

Cel edukacji a społeczeństwo

Koncepcja edukacji, która w centrum swego działania stawia życie, zmienia wszystkie dotychczasowe pojęcia związane z tym zagadnieniem. Odtąd edukacja ma opierać się nie na z góry ustalonym programie, lecz na znajomości ludzkiego życia. Przy takim podejściu edukacja noworodka natychmiast zyskuje na znaczeniu. To prawda, że noworodek nie może nic zrobić, że nie można go niczego nauczyć w potocznym rozumieniu tego słowa i że może być jedynie przedmiotem obserwacji i badań zmierzających do odkrycia jego potrzeb życiowych. Przeprowadziliśmy takie właśnie obserwacje, aby dowiedzieć się, jakie są prawa życia, gdyż jeśli pragniemy to życie wspomagać, musimy przede wszystkim poznać rządzące nim prawa. I nie tylko poznać, bo gdyby naszym celem była tylko wiedza, pozostalibyśmy na polu psychologii i nie wkroczylibyśmy na pole edukacji.

Owa wiedza o rozwoju psychicznym dziecka powinna być szeroko rozpowszechniona, gdyż jedynie wówczas edukacja będzie mogła zyskać nowy autorytet i uświadomić społeczeństwu: takie są prawa życia; nie wolno ich ignorować, należy działać zgodnie z nimi, gdyż wyrażają one prawa człowieka obejmujące całą ludzkość i są wspólne dla wszystkich ludzi.

Jeśli społeczeństwo uzna obowiązkową edukację za konieczną, będzie to oznaczać, że powinna ona być przekazywana w sposób praktyczny, a gdy przyzna, że edukacja musi zaczynać się od urodzenia, wtedy społeczeństwo powinno poznać prawa rozwoju dziecka. Społeczeństwo, zamiast ignorować edukację, musi uznać jej autorytet, a mechanizm społeczny powinien dostosować się do potrzeb nowej koncepcji mówiącej, że życie należy chronić. Wymaga to współpracy wszystkich – ojcowie i matki muszą wziąć na siebie odpowiedzialność; gdy jednak rodzina nie ma wystarczających możliwości, społeczeństwo jest zobowiązane nie tylko zapewnić kształcenie, lecz także dostarczyć środki niezbędne do wychowania dzieci. Jeśli edukacja oznacza troskę o jednostkę, jeśli społeczeństwo za konieczne do rozwoju dziecka uznaje środki, których rodzina nie jest w stanie mu zapewnić, jest rzeczą społeczeństwa mu je dostarczyć, a państwu nie wolno zostawić go samemu sobie.

Tak więc edukacja musi narzucić swój autorytet społeczeństwu, od którego długo była odseparowana. O ile jest oczywiste, że społeczeństwo powinno sprawować dobroczynną kontrolę nad jednostką, i o ile jest prawdą, że edukację należy traktować jako pomoc w życiu, kontrola ta nigdy nie może być ograniczająca ani opresyjna, powinna natomiast dostarczać fizycznego i psychicznego wsparcia. Oznacza to, że pierwszym krokiem, jaki społeczeństwo musi wykonać, jest przeznaczenie większych środków na edukację. Potrzeby dziecka w okresie wzrastania są badane, a wyniki owych badań są podawane do wiadomości społeczeństwa. Społeczeństwo musi świadomie przyjąć odpowiedzialność za edukację, a ta ze swej strony obdarzy społeczeństwo wszelkimi dobrami wynikającymi z jej rozwoju. Tak pojęta edukacja przestaje być przedmiotem zainteresowania wyłącznie dzieci i ich rodziców; jest ważna dla państwa i międzynarodowych finansów; staje się bodźcem dla każdego członka społeczeństwa, stymulatorem wielkiej odnowy społecznej. Czy istnieje coś bardziej statycznego i obojętnego, znajdującego się w stanie większej stagnacji niż dzisiejsza edukacja? Gdy jakiś kraj musi oszczędzać, z pewnością edukacja będzie pierwszą ofiarą. Jeśli zapytać męża stanu o opinię w kwestii edukacji, odpowie, że to nie jego działka, że sprawę wykształcenia własnych dzieci powierzył żonie, aby ta z kolei przekazała ją szkole. No cóż, w przyszłości żaden mąż stanu nie będzie mógł udzielić podobnej odpowiedzi, dając w ten sposób dowód obojętności.

Fragment pochodzi z książki „Umysł dziecka” Marii Montessori, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Bellona. Można ją kupić tutaj

Przypisy

    POZNAJ PUBLIKACJE Z NASZEJ KSIĘGARNI